Marcin Kotowski

(under construction - jeśli checie zdjęcia deserów, piszcie!)

"Deser" kojarzy się pozytywnie, ale różnie. Czasem jest to rodzaj "nagrody" czy zwieńczenia całego układu kulinarno-przeżyciowego, jak w przypadku częstej progresji turystycznej: cały dzień na rowerze -> obfity obiad -> piwo -> kawa -> deser. Kiedy indziej traktuje się go jako grzeszną przyjemność: "wiadomo, że słodycze niezdrowe, ale...".

W niniejszej rubryce chciałbym zaprezentować nieco inne podejście do deserów, bez wkładania ich w jakiekolwiek ramy interpretacyjne, bez czynienia deseru częścią "czegoś" od niego większego. Po prostu robimy desery i możemy je potem ze smakiem zjeść, porównać przepisy ze znajomymi itd. Będę tu zamieszczał krótkie notki o wypróbowanych przez siebie deserach. Ponieważ głupio recenzować własne wytwory, będą to raczej luźne, nieprzegadane notki niż recenzje.

Panna cotta

Bardzo prosty i bardzo dobry deser, o ile tylko nie wsypie się do niego, jak zaleca mnóstwo przepisów, cukru (nie ma po co, o ile nie ma się znieczulonych i zalepionych receptorów). Proporcje śmietany i mleka pół na pół, są różne szkoły. Do tego sos z wiśni - bardzo dobre połączenie. Wcześniej robiłem ten deser raz i połączyłem jagody bezpośrednio z musem (zamiast robić z nich sos), zwrócono mi uwagę, że to "niekanoniczne" i niezgodne z ideą panny cotty, gdzie nieco mdły i tłustawy smak słodkiej, ciężkiej śmietany ma być łamany kwaśnym sosem. Być może to prawda!

Tiramisu

Jak na pierwszą próbę całkiem dobre. Okrągłe biszkopty marki Carrefour, rozważałem zrobienie własnego ciasta biszkoptowego (biszkoptyjskiego?), ale szkoda zachodu. Jak to na Zachodzie, w przepisach każą walić do wszystkiego mnóstwo cukru, postawiłem się, zapyskowałem i nie wsypałem ani grama (poza tym, co już jest w mascarpone, który to serek już zawsze będzie kojarzył mi się z książką "Stasiland" Anny Funder). Eksperci zwrócili uwagę, że biszkopty powinny być mocniej namoczone w kawie, wręcz rozmiękłe. Spróbujemy za drugim podejściem. Nieco denerwujące było bicie żółtek i białek na pianę, bo nie mam miksera, ale do przeżycia.